Jeśli twoje dziecko idzie w tym roku do szkoły po raz pierwszy lub np. jesteś tatusiem, który po raz pierwszy uczestniczy w szkolnych zakupach, najprawdopodobniej nie zdajesz sobie sprawy ile kosztuje szkolna wyprawka. Już spieszę z pomocą i świeżymi cenami.
W tym roku udaliśmy się do sklepu po materiały do szkoły wszyscy, całą rodzinką, bo każde z nas w równym stopniu lubi produkty stationery i trochę też chciałam, żeby do mojego M. dotarło, że to wszystko wcale nie jest takie tanie jak mu się wydawało rok i dwa lata temu, gdy zakupowy przywilej przypadł mnie.
Na początku ustaliliśmy, że za wszystko płacimy po połowie i w planie nie mamy zakupu plecaka bo dwa takowe, całkiem zdatne, już posiadamy. Pierwszy z pierwszej klasy – wypaśny, drogi i mocny ale różowy, a kolor ten wyszedł z mody wśród siedmiolatek, drugi, sztukancki, ale lekki i z kotkiem, który Panna N. zgodziła się nosić jeszcze w tym roku, bo go zwyczajnie lubi, a ten z jakiegoś powodu po pół roku użytkowania nadal jest w świetnym stanie. Wystarczy wrzucić do pralki. Miałam co prawda już upatrzony na allegro nowy, super kolorowy, na kółkach ale jej się nie spodobał. Nie to nie!
Muszę przyznać, że trwałe te plecaki nam się trafiają w Polsce w porównaniu do dwóch zakupionych na Malcie, które, po 3 miesiącach noszenia każdy, przypominały wypłowiałe kaptury ze zwisającymi farfoclami zamiast kieszonek. Widać na Malcie ani obrazek Barbie ani wydane €25 nie gwarantują przyzwoitej jakości. W Irlandii natomiast Panna N. potrzebowała jedynie coś na lunchowe przekąski do preschool i do tego celu pluszowy plecaczek z Hello Kitty za €19 w zupełności wystarczył. Ma się świetnie po dziś dzień. Może to od słońca plecaki się psują.
Po wejściu do Empiku zmieniliśmy zdanie co do plecaka bo oczom naszym ukazał się cudny zestaw z wizerunkiem fioletowej kocicy, a nasza latorośl od miesięcy takową udaje. Ba. Nawet kazała sobie zrobić legitymację, żeby zaznaczyć swoją przynależność do wymyślonego klubu ES. Tylko pst bo klub ten tajny jest.
Wrzuciliśmy więc do koszyka plecak za 39.99 (zwykły, bez bajerów choć z dziufą na kabel od słuchawek, bez atestów, wyposażenia ale za to z kocicą), piórnik w tych samych barwach za 9.99 i worek też z tej samej serii za 15.99. A niech ma.
Dołożyliśmy kilka fajnych rzeczy, które wymieniam poniżej, które dały nam rachunek końcowy w Empiku w wysokości 197.89zł
- plecak 39.99zł
- piórnik tuba 9.99zł
- worek na wf 15.99zł
- farbki akwarelowe 12 kolorów 14.99zł
- okładki na zeszyty A5 4.99zł
- farby plakatowe Bambino 10 kolorów w tym brokatowe ale bez zwykłego czerwonego 34.99zł
- kredki ołówkowe dwustronne Bambino 13.99zł
- tęczowe gumki do mazania 2 szt 4.99zł
- niełamliwa linijka antypoślizgowa 6.99zł
- długopis zmazywalny + 3 wkłady 39.99zł (o ile dobrze rozumiem szlaczki na paragonie to przecenione na 29.99zł ale pewności nie mam)
- poduszeczka z fioletowym tuszem 10.99zł
Jak widać pozwoliliśmy sobie mniej lub bardziej świadomie na kilka ekstrawagancji typu: poduszeczka do stempelków za dychę czy farby plakatowe Bambino za dych prawie cztery. Bywa tak gdy w drodze do sklepu siadasz na tylnym siedzeniu kabrioletu i wieje ci tak w czerep, że jedna z soczewek wypada z oka, odczytywanie mini cen z naklejek na produktach przy użyciu jednego tylko oka jest odrobinę utrudnione. Bijesz się potem w pierś gdy widzisz zestaw farbek plakatowych w Auchan za 3.99zł.
Tak jest, resztę zakupów, tzw essentiale zrobiliśmy w Auchan i tam obyło się już bez takich wpadek. Tak myślę choć dopiero za moment prześledzę paragon gdy będę wypisywać co nabyliśmy.
- bibułka marszczona zestaw kolorów 4.59zł
- bibuła zestaw kolorowych arkuszy 2.19zł
- pędzelki drewniane 6 szt. 6.99zł
- taśma klejąca 0.59zł
- plastelina kwadratowa Bambino 7.99zł
- ołówki różnej twardości 3 w zestawie 4.99zł
- 5 żelowych długopisów fluo 8.99zł
- wycinanki samoprzylepne 10.99zł
- 9 zeszytów 16to kartkowych 2.19zł każdy (myślałam, że są po 50 groszy jak na etykietce na półce ale był bałagan więc może niedokładnie spojrzałam)
- teczka na gumkę StarWars 3.99zł
- wycinanki 4.69zł
- 4 bloki techniczne 10.96zł
- kolorowy blok techniczny 4.79zł
- blok rysunkowy 3.59zł
W Biedronce dokupiłam jeszcze ultrafajny klej w taśmie, z którego wałek wyleciał przy próbie demonstracji gadżetu babci – 3szt za 10 zł.
W zasadzie kupiliśmy dziś wszystko, co dziecko może potrzebować żeby wreszcie pod koniec wakacji zachcieć iść do szkoły. Panna N. wyraźnie się cieszyła i do północy pakowała dwustronne kredki do piórnika, kolorowe zeszyty do plecaka, otwierała i zamykała zapinkę na szyfr, którą wysępiła ode mnie “żeby jej nikt batoników w szkole w tym roku nie zabierał”.
Książki do trzeciej klasy jeszcze funduje szkoła, bezbożnicy za zestaw komunijnych ksiąg płacić nie muszą dlatego tu koszty są dla nas zerowe.
Jak widać w tym roku ze szkolną wyprawką zmieściliśmy się w ok. 300zł. Można było skromniej (bez tych, ptfu, brokatowych farbek) ale też i z łatwością podwoiłabym rachunek gdyby Panna N. uparła się na nowy, atestowany tornister na kółkach. Mogłabym też kupić wszystko x2 żeby dziewcze miało jeden zestaw w szkolnej szafce, a drugi w domu ale wtedy zostaje strasznie dużo gratów na kolejny rok szkolny, których nikt nie chce używać. Nigdy przecież nie wiadomo ile czego będzie potrzebne i co chwilę dokupuje się to kleje, to długopisy, drewniane łyżki, tasiemki, plastikowe oczy, pisaki… o szlag nie mamy pisaków :(…
Oczywiście artykuły biurowe to nie koniec wydatków na przygotowania do nowego roku szkolnego.
Dziś (całkiem niechcący i przy okazji) udało nam się dopasować do gabarytów Panny N. białą koszulkę na wf z neonowymi kotami za 19 zł (Smyk) i również z kocimi dodatkami czarne spodnie w H&M (49.90zł). Jutro jedziemy do Berlina zaopatrzyć naszą uczennicę w resztę podstawowych elementów garderoby na nadchodzący sezon.
Spoko czy nie?