Mało mnie ostatnio – wiem ale to dlatego, że zaczęły się wakacje i razem z nimi, paradoksalnie – zlecenia. Nie próżnuję więc, działam i zarabiam ale przez to nie mam czasu na nic innego. Np. na wyjazd na wakacje czy zabawy w masie plastycznej. Zrezygnowana, tydzień temu nawet schowałam moje zabawki do kartonu bo po co mają się kurzyć i w dodatku przeszkadzać na biurku.
Wczoraj jednak Panna N. spędziła wieczór u babci strzelając do swoich kolegów z nerfów. Miałam chwilę, obrzydzenie do roboty codziennej (czytaj komputera) to ruszyłam tyłek sprzed komputera, rozłożyłam bambetle na stole w kuchni i zrobiłam to.
To coś podoba mi się, mimo że perfekcyjne nie jest i nosić to będę z dumą. Nauczyłam się przy okacji, że żeby zrobić coś fajnego trzeba mieć czas, zapał i święty spokój.
Do wykonania zestawu biżuterii wykorzystałam:
- 6 różnych kolorów Fimo Effect translucent (1/2 opakowania każdego)
- 1 opakowanie Fimo Professional w kolorze białym
- bransoletkę, którą kupiłam przedwczoraj u Krysznowców na Przystanku Woodstock – posłużyła mi jako baza
- narzędzia do fimo: praska, wałek, nóż, skalpel, wykałaczka
Resztę służącą do zamocowania elementów na uszach czy na szyi wygrzebałam z mojego europejskiego kartonu z chińskimi półfabrykatami do wyrobu biżuterii, który jeździ ze mną po świecie bo w żadnym kraju nikt go nie chce kupić gdy się wyprowadzam. Wreszcie na coś się przyda.
Spoko czy nie?